Informacje

  • Wszystkie kilometry: 103464.51 km
  • Km w terenie: 357.00 km (0.35%)
  • Czas na rowerze: 262d 01h 52m
  • Prędkość średnia: 16.43 km/h
  • Suma w górę: 181173 m
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy trobal.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w kategorii

wyskok na chwilę

Dystans całkowity:6867.71 km (w terenie 88.50 km; 1.29%)
Czas w ruchu:387:14
Średnia prędkość:17.52 km/h
Maksymalna prędkość:55.01 km/h
Liczba aktywności:151
Średnio na aktywność:45.48 km i 2h 35m
Więcej statystyk
Piątek, 12 maja 2017 Kategoria wyskok na chwilę

100

Poranek. Odprowadziłem żonę do pracy i powrót do domu.

Piątek, 12 maja 2017 Kategoria wyskok na chwilę

101

Po żonę i po drodze zakupy.

  • DST 38.70km
  • Czas 02:22
  • VAVG 16.35km/h
  • Sprzęt Klasyk
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 3 maja 2017 Kategoria wyskok na chwilę

91

Odnaleźć drogę do szparagów

Niedziela, 30 kwietnia 2017 Kategoria wyskok na chwilę

87

Zacznę od planu, bo rozminął się całkiem z tym co zrobiłem. Miałem zamiar dojechać do Karczewa, wbić się w lasy i przez Osieck dojechać do Zabieżek. Dalej w zależności od warunków (czas) albo powrót pociągiem, albo jazda do Kołbieli i dalej wzdłuż Świdra. Na zmianę planów wpłynęło... Co tu dużo mówić. Już nie pada ale jeszcze leży. Tak było na Liliowej w Miedzeszynie (lub w Wawrze).

W takich okolicznościach przyrody postanowiłem pojechać na drugą stronę Wisły. Po drodze na skraju lasu w Józefowie "industrial". Tam też dotarła wiosna.

Najpierw sprawdziłem czy kursuje prom z myślą o ewentualnej przeprawie dnia następnego. Później zapuściłem się w gruntowe drogi nad Wisłą. Już na samym początku niespodzianka.

A później drogi. I suche i bardzo błotniste. Ale przede wszystkim ukwiecone. Dzika jabłonka zakwitnie może jutro.

Inne rośliny już nawet przekwitają.


Chciałem dojechać do wału i sprawdzić czy już kwitną jabłonie w sadach. Ale stan dróg mnie mocno zaskoczył. Skupiłem się więc na kwiatach obok mnie nie szukając ich gdzieś dalej.

Ostatecznie musiałem wspiąć się na wał mimo braku drogi podjazdowej. Błoto nie dawało mi szans na przejechanie dalej. Z wału zobaczyłem, że stare jabłonie w sadach jeszcze nawet nie przygotowują się do rozkwitu. Potrzebują jeszcze paru dni. Młodsze gdzieniegdzie już kwitną. Ale to wciąż jeszcze początek rozkwitu, który tak lubię.
Zbliżając się do mostu na Wiśle wpadłem całkiem między kwiaty.

Pojawiło się też słońce i było bardzo przyjemnie.

Po tych wszystkich kwiatach fakt, że w Górze Kalwarii zwinęli mi schody już nawet mnie nie zezłościł.

Nawet to, że na szczycie drogę rozorano i zagrodzono przejście też nie miało większego znaczenia. Wszystko przecież da się jakoś obejść. Czasami tylko jest mokro ale i to da się przeżyć. Tak jak wiatr, który dziś bez przekonania utrudniał mi powrót do domu.
W Dębówce droga też jeszcze nie wyschła ale to nie powód by rezygnować. Dalej przecież może być (i było) sucho.

A ponad tym błotem było błękitne niebo i kwitnące drzewa.

Nie. Na taką drogę nie ma co narzekać.

Im bliżej Warszawy, tym więcej cyklistów. O ile od Góry Kalwarii do Cieciszewa były uprzejmości i uśmiechy, to dalej zaczyna się nadęta obecność, oczy wbite w liczniki lub w horyzont. Nie ma nas. A w głowie i tak już się śpiewa.
I jutro też będzie dzień :-)
  • DST 79.00km
  • Teren 3.00km
  • Czas 03:57
  • VAVG 20.00km/h
  • Sprzęt Klasyk
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 23 kwietnia 2017 Kategoria wyskok na chwilę

84

Nie wytrzymałem tego napięcia, oczekiwania na wiosnę. Pojechałem. Pojechałem mimo prognoz zapowiadających silny i zimny wiatr, możliwe opady śniegu lub gradu itd. Żyje się raz. A czekając żyje się krócej. Ponieważ chciałem do lasu, a ostatnio już w kilku lasach byłem pozostał mi niewielki wybór. Lasy na południe od Warszawy.
Po raz pierwszy byłem tu by sfotografować cmentarz żydowski. I już wtedy nie podobało mi się, że przez cmentarz biegnie szlak rowerowy. Za drugim razem wjechałem w las bez planu i znalazłem "kamień leśnika". Dzisiaj chciałem to połączyć, czyli od kirkutu dojechać do "kamienia leśnika". I prawie się udało. Prawie.
Szlak rowerowy przebiega skrajem cmentarza. Ale jednak nie przejechałem tędy, tylko przeszedłem.


A później jechałem, jechałem i jechałem... A kamienia nie widziałem. Widziałem tylko wszędzie ludzi. Ta niedziela wielu wyciągnęła z domów. Za to zwierząt niemal wcale nie widziałem. Ludzie je wypłoszyli.
Gdy już skończyła mi się droga ubita. Zaczęły się piachy. Sprawdziłem jak daleko mam do krajowej pięćdziesiątki i skręciłem na zachód. W ten sposób dojechałem do bagna Całowanie. Tablica z napisem "OSTOJA BAGNO CAŁOWANIE" aż się sama prosiła o użycie znaków przystankowych. Przecież "OSTOJA. BAGNO. CAŁOWANIE" wygląda znacznie lepiej. A bagno jak bagno. Mokre.

Przy okazji zauważyłem, że zaraz matury bo czeremchy zaczynają kwitnąć.

Po wyjechaniu z lasu odczułem siłę wiatru i zobaczyłem mało zachęcające chmury.

Po krótkiej jeździe pod wiatr w Brzezince ponownie wbiłem się w las. To tędy kiedyś dojechałem do poszukiwanego kamienia. Ale teraz nie pojechałem prosto jak wcześniej. Najpierw zatrzymałem się przy zawilcach.

Nie było ich wcale mało. Na skraju bagna rosło ich niemal tak dużo jak w parku w Puławach.
Po chwili zaczął padać śnieg. To skłoniło mnie do wybrania drogi bardziej wyglądającej na powrotną od tej którą chciałem dojechać do kamienia. Śnieg zaraz przestał padać a ja już nieodwołalnie wracałem do domu.

  • DST 74.10km
  • Teren 7.00km
  • Czas 04:04
  • VAVG 18.22km/h
  • Sprzęt Klasyk
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 21 kwietnia 2017 Kategoria wyskok na chwilę

83

  • DST 17.70km
  • Teren 5.00km
  • Czas 00:55
  • VAVG 19.31km/h
  • Sprzęt Klasyk
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 15 kwietnia 2017 Kategoria wyskok na chwilę

79

Spacer poza atmosferą świąt. Deszcz z gradem, bażanty i mijana, znana skądinąd Irma jadąca w przeciwną stronę.

Sobota, 8 kwietnia 2017 Kategoria wyskok na chwilę

72

Jeden dzień bez roweru bardzo mi dokuczył. No, może nie bez roweru. Zmieniałem błotniki i pancerze linek. Z błotnikami na sztywno zawsze problem z docinaniem i dokręcaniem. Ale potrzebuję w jednym rowerze coś takiego na mokre wypady. Dzisiaj testowałem jak "bluemelsy" SKS-u zachowają się w praktyce. A na dworze było słonecznie, wiosennie, wietrznie i ... Pomyślałem, że dobrym miejscem na sprawdzenie błotników będzie zjazd po kocich łbach w Górze Kalwarii. W tamtą stronę z wiatrem. Sama przyjemność tylko jęczenie jadących w przeciwną stronę nie napawało optymizmem. No dobra. Jeden tylko stękał i jęczał. Na szosówce. Może chciał coś wycisnąć pod wiatr. Ale wyraźnie wyciskał siebie. A tymczasem po polach chodziły "kury"...

Most na drodze już nie jest pokryty kostką bazaltową ale za to ma jedną ścieżkę rowerową. Dla wracających. Reszta musi jechać przed mostem i za mostem na drugą stronę jezdni. Na szczęście ruch tu niewielki. Mało kto też przejmuje się tym, że jest kilka metrów drogi dla rowerów.

Przydrożne drzewa kwitły i pachniały.

W Cieciszewie może nie cmentarz wojenny tonie w zieleni, tylko droga do niego. Ale i tu zaraz będzie wszystko pokryte białymi kwiatami.

Były też momenty zadumy. Np nad upływem czasu. Zmianami w życiu... Nie. Bardziej jednak nad upływem czasu. Czy da się to jakoś odkręcić?

Rower w plenerze. Młode liście brzozy. Stary rower i ja jeszcze starszy...

Podjazd do Góry Kalwarii jak zwykle okupiłem lekką zadyszką. W takich momentach człowiek czuje wyraźnie, że żyje. Zaraz też był wstrząsający zjazd testowy. Błotniki nie zachowały się cicho ale nic nie odpadło. Nic się nie poluzowało. Jest OK. Dalej więc pozostał mi skok przez most i przejazd po wale pod mostem. Kierunek -> Nadbrzeż.
Czekam na kwitnące jabłonie. Ale jabłonie dopiero puszczają pierwsze liście. Do kwitnięcia jeszcze daleko. Tak to wygląda na ul. Karczewskiej w Nadbrzeżu.

A więc jeszcze, jeszcze. Jeszcze trochę poczekamy. Swoją drogą ul. Karczewska musiała nieźle wyglądać jak było mokro.

Powrót to już przejazd po asfalcie z drobnymi wariacjami na temat poszukiwania drogi leśnej w Wawrze, którą kiedyś przez pomyłkę pojechałem w przeciwną stronę. Efekt poszukiwań to jedno zagubienie i odnalezienie się na znanej mi drodze zmienionej przez wiosnę nie do poznania. Jeszcze poszukam, bo było tam miejsce w lesie ciekawe. Lub ja jestem ciekawy co to za miejsce.

  • DST 78.20km
  • Teren 5.00km
  • Czas 03:51
  • VAVG 20.31km/h
  • Sprzęt były Kross Trans Alp
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 25 marca 2017 Kategoria wyskok na chwilę

58

Sobota, 18 lutego 2017 Kategoria wyskok na chwilę

30

https://www.endomondo.com/users/10143080/workouts/...

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl