Informacje

  • Wszystkie kilometry: 103464.51 km
  • Km w terenie: 357.00 km (0.35%)
  • Czas na rowerze: 262d 01h 52m
  • Prędkość średnia: 16.43 km/h
  • Suma w górę: 181173 m
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy trobal.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w miesiącu

Listopad, 2017

Dystans całkowity:59.90 km (w terenie 1.00 km; 1.67%)
Czas w ruchu:03:35
Średnia prędkość:16.72 km/h
Liczba aktywności:1
Średnio na aktywność:59.90 km i 3h 35m
Więcej statystyk
Wtorek, 28 listopada 2017 Kategoria spacerkiem

Przesiadka z krzesła na siodełko

Zasiedziałem się. Odbudowa strony internetowej jednak poszła szybciej niż się spodziewałem. Zapomniane cmentarze (dawniej Złe miejsca dla ślimaków) znów działają. Teraz bez pałaców, kościołów, dworów, zamków i pomniejszych budowli. Same cmentarze. Tak ma być. I tak wyszło prawie 500 wpisów. Ale jeszcze nie wiem jak przenieść mapy z google na opentreetmaps. Przy imporcie opisanym w instrukcjach OSM pojawia się błąd lub nie pojawia się nic. Na razie więc pozostanę z googlami.

Bez deszczu. Bez słońca. Ale to nie znaczy że byle jak. Było znośnie. Nawet liczyłem na lekki mróz. Ale się przeliczyłem - ziemia jeszcze nie jest zmarznięta na tyle żeby lekki mróz ją utwardzał. Potrzebowałem tego by dotrzeć do cmentarza wojennego w Maryninie. Nawet nie wiedziałem, czy nie będę musiał przedzierać się przez zaorane pole. Teren znałem tylko z mapy.

Ponieważ długo nie jeździłem byłem przygotowany i na wcześniejszy powrót. Zero szaleństw. Jazda swoim tempem i unikanie marznięcia. To już ten czas gdy przyroda obumiera i czeka na wiosnę. Ona ma czas ale ja nie mogę czekać.



Po drodze rowerzystka z flakiem. Zaoferowałem pomoc ale pomoc już jechała. Ja tylko zdjąłem koło, wyjąłem dętkę i dalej w drogę. Wciąż nie wiem jak fotografować przebiegające drogę bażanty i lecące nad głową jastrzębie. Zawsze mi tego brakowało. Są tak blisko gdy jadę i za daleko gdy staję.

Pierwszy cel, to cmentarz wojenny lub mogiła przy cmentarzu w Słomczynie. Dojechałem przez las, od tyłu.



Brakuje jednak zieleni. Mech na murze cmentarnym (w tle kaplica cmentarna Potulickich) jeszcze zielenią daje nadzieję.



Jadąc dalej przez las dojechałem do tabliczki "teren prywatny". Wydawało mi się, że powinienem jechać dalej. Później na mapach zobaczyłem, że tak właśnie powinienem był zrobić. Ale pierwszym odruchem był zawrócenie roweru i jazda znów w stronę cmentarza. Przede mną była jeszcze próba dojechania do cmentarza w Maryninie. Cmentarz na skraju lasu, wśród pól. Na mapach nie dochodziła do niego żadna droga. Były za to dwie drogi przebiegające w pobliżu cmentarza. Najpierw pojechałem pierwszą z nich. Nawet nie dochodziła do pasa drzew. To było dreptanie obok roweru. Dreptanie w błocie. Szczególnie podczas wspinaczki na skarpę. Później nieużytki - również pieszo. Na koniec cmentarz za wyższymi i gęstymi krzewami - wszedłem od tyłu. Ale zdjęcie jest od przodu.



Pozostało jeszcze postarać się wydostać z tego miejsca. Dojechać do asfaltu. Miałem wrócić przed 14 a już była piętnasta. To znaczy, że pośpiech już nie miał sensu. Mógłby spowodować jeszcze większe opóźnienie. Powoli więc pojechałem drogą gruntową, która jest chyba tylko na mapach. Dziki upodobały sobie wąską ścieżkę ale i po tym dawało się jechać. Powoli. Ale jednak jechać.

Powrót około 16. Już się ściemniało. Mało tego dnia. Ale jednak się zmęczyłem. Trzeba ćwiczyć. Jazda do pracy i z powrotem gdy do przejechania w jedną stronę jest tylko 5 km to za mało. Jako trening to się nie liczy.


  • DST 59.90km
  • Teren 1.00km
  • Czas 03:35
  • VAVG 16.72km/h
  • Sprzęt Klasyk
  • Aktywność Jazda na rowerze

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl