Informacje

  • Wszystkie kilometry: 103464.51 km
  • Km w terenie: 357.00 km (0.35%)
  • Czas na rowerze: 262d 01h 52m
  • Prędkość średnia: 16.43 km/h
  • Suma w górę: 181173 m
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy trobal.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2017

Dystans całkowity:1146.50 km (w terenie 65.00 km; 5.67%)
Czas w ruchu:63:33
Średnia prędkość:18.04 km/h
Liczba aktywności:22
Średnio na aktywność:52.11 km i 2h 53m
Więcej statystyk
Niedziela, 30 kwietnia 2017 Kategoria wyskok na chwilę

87

Zacznę od planu, bo rozminął się całkiem z tym co zrobiłem. Miałem zamiar dojechać do Karczewa, wbić się w lasy i przez Osieck dojechać do Zabieżek. Dalej w zależności od warunków (czas) albo powrót pociągiem, albo jazda do Kołbieli i dalej wzdłuż Świdra. Na zmianę planów wpłynęło... Co tu dużo mówić. Już nie pada ale jeszcze leży. Tak było na Liliowej w Miedzeszynie (lub w Wawrze).

W takich okolicznościach przyrody postanowiłem pojechać na drugą stronę Wisły. Po drodze na skraju lasu w Józefowie "industrial". Tam też dotarła wiosna.

Najpierw sprawdziłem czy kursuje prom z myślą o ewentualnej przeprawie dnia następnego. Później zapuściłem się w gruntowe drogi nad Wisłą. Już na samym początku niespodzianka.

A później drogi. I suche i bardzo błotniste. Ale przede wszystkim ukwiecone. Dzika jabłonka zakwitnie może jutro.

Inne rośliny już nawet przekwitają.


Chciałem dojechać do wału i sprawdzić czy już kwitną jabłonie w sadach. Ale stan dróg mnie mocno zaskoczył. Skupiłem się więc na kwiatach obok mnie nie szukając ich gdzieś dalej.

Ostatecznie musiałem wspiąć się na wał mimo braku drogi podjazdowej. Błoto nie dawało mi szans na przejechanie dalej. Z wału zobaczyłem, że stare jabłonie w sadach jeszcze nawet nie przygotowują się do rozkwitu. Potrzebują jeszcze paru dni. Młodsze gdzieniegdzie już kwitną. Ale to wciąż jeszcze początek rozkwitu, który tak lubię.
Zbliżając się do mostu na Wiśle wpadłem całkiem między kwiaty.

Pojawiło się też słońce i było bardzo przyjemnie.

Po tych wszystkich kwiatach fakt, że w Górze Kalwarii zwinęli mi schody już nawet mnie nie zezłościł.

Nawet to, że na szczycie drogę rozorano i zagrodzono przejście też nie miało większego znaczenia. Wszystko przecież da się jakoś obejść. Czasami tylko jest mokro ale i to da się przeżyć. Tak jak wiatr, który dziś bez przekonania utrudniał mi powrót do domu.
W Dębówce droga też jeszcze nie wyschła ale to nie powód by rezygnować. Dalej przecież może być (i było) sucho.

A ponad tym błotem było błękitne niebo i kwitnące drzewa.

Nie. Na taką drogę nie ma co narzekać.

Im bliżej Warszawy, tym więcej cyklistów. O ile od Góry Kalwarii do Cieciszewa były uprzejmości i uśmiechy, to dalej zaczyna się nadęta obecność, oczy wbite w liczniki lub w horyzont. Nie ma nas. A w głowie i tak już się śpiewa.
I jutro też będzie dzień :-)
  • DST 79.00km
  • Teren 3.00km
  • Czas 03:57
  • VAVG 20.00km/h
  • Sprzęt Klasyk
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 26 kwietnia 2017 Kategoria jazda dla pieniędzy

86


Wtorek, 25 kwietnia 2017 Kategoria jazda dla pieniędzy

85


Niedziela, 23 kwietnia 2017 Kategoria wyskok na chwilę

84

Nie wytrzymałem tego napięcia, oczekiwania na wiosnę. Pojechałem. Pojechałem mimo prognoz zapowiadających silny i zimny wiatr, możliwe opady śniegu lub gradu itd. Żyje się raz. A czekając żyje się krócej. Ponieważ chciałem do lasu, a ostatnio już w kilku lasach byłem pozostał mi niewielki wybór. Lasy na południe od Warszawy.
Po raz pierwszy byłem tu by sfotografować cmentarz żydowski. I już wtedy nie podobało mi się, że przez cmentarz biegnie szlak rowerowy. Za drugim razem wjechałem w las bez planu i znalazłem "kamień leśnika". Dzisiaj chciałem to połączyć, czyli od kirkutu dojechać do "kamienia leśnika". I prawie się udało. Prawie.
Szlak rowerowy przebiega skrajem cmentarza. Ale jednak nie przejechałem tędy, tylko przeszedłem.


A później jechałem, jechałem i jechałem... A kamienia nie widziałem. Widziałem tylko wszędzie ludzi. Ta niedziela wielu wyciągnęła z domów. Za to zwierząt niemal wcale nie widziałem. Ludzie je wypłoszyli.
Gdy już skończyła mi się droga ubita. Zaczęły się piachy. Sprawdziłem jak daleko mam do krajowej pięćdziesiątki i skręciłem na zachód. W ten sposób dojechałem do bagna Całowanie. Tablica z napisem "OSTOJA BAGNO CAŁOWANIE" aż się sama prosiła o użycie znaków przystankowych. Przecież "OSTOJA. BAGNO. CAŁOWANIE" wygląda znacznie lepiej. A bagno jak bagno. Mokre.

Przy okazji zauważyłem, że zaraz matury bo czeremchy zaczynają kwitnąć.

Po wyjechaniu z lasu odczułem siłę wiatru i zobaczyłem mało zachęcające chmury.

Po krótkiej jeździe pod wiatr w Brzezince ponownie wbiłem się w las. To tędy kiedyś dojechałem do poszukiwanego kamienia. Ale teraz nie pojechałem prosto jak wcześniej. Najpierw zatrzymałem się przy zawilcach.

Nie było ich wcale mało. Na skraju bagna rosło ich niemal tak dużo jak w parku w Puławach.
Po chwili zaczął padać śnieg. To skłoniło mnie do wybrania drogi bardziej wyglądającej na powrotną od tej którą chciałem dojechać do kamienia. Śnieg zaraz przestał padać a ja już nieodwołalnie wracałem do domu.

  • DST 74.10km
  • Teren 7.00km
  • Czas 04:04
  • VAVG 18.22km/h
  • Sprzęt Klasyk
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 21 kwietnia 2017 Kategoria wyskok na chwilę

83

  • DST 17.70km
  • Teren 5.00km
  • Czas 00:55
  • VAVG 19.31km/h
  • Sprzęt Klasyk
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 20 kwietnia 2017 Kategoria spacerkiem

82

  • DST 51.50km
  • Czas 02:54
  • VAVG 17.76km/h
  • Sprzęt Klasyk
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 19 kwietnia 2017 Kategoria spacerkiem

81

  • DST 29.20km
  • Czas 01:36
  • VAVG 18.25km/h
  • Sprzęt Klasyk
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 18 kwietnia 2017 Kategoria spacerkiem

80

Sobota, 15 kwietnia 2017 Kategoria wyskok na chwilę

79

Spacer poza atmosferą świąt. Deszcz z gradem, bażanty i mijana, znana skądinąd Irma jadąca w przeciwną stronę.

Piątek, 14 kwietnia 2017 Kategoria jazda dla pieniędzy

78



Blogi rowerowe na www.bikestats.pl