Informacje

  • Wszystkie kilometry: 103464.51 km
  • Km w terenie: 357.00 km (0.35%)
  • Czas na rowerze: 262d 01h 52m
  • Prędkość średnia: 16.43 km/h
  • Suma w górę: 181173 m
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy trobal.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2017

Dystans całkowity:1146.50 km (w terenie 65.00 km; 5.67%)
Czas w ruchu:63:33
Średnia prędkość:18.04 km/h
Liczba aktywności:22
Średnio na aktywność:52.11 km i 2h 53m
Więcej statystyk
Czwartek, 13 kwietnia 2017 Kategoria jazda dla pieniędzy

77


Środa, 12 kwietnia 2017 Kategoria jazda dla pieniędzy

76


Wtorek, 11 kwietnia 2017 Kategoria jazda dla pieniędzy

75


Poniedziałek, 10 kwietnia 2017 Kategoria ponad 5 godzin

74

To miał być początek fajnego tygodnia. Prognozy mówiły o ciepłym, suchym i pochmurnym dniu. Nie do końca się sprawdziły. Chmur było jak na lekarstwo. A po przebiciu się przez miasto nad Kanał Żerański ogromną radość sprawił mi widok zwykłej gruntowej drogi.

Taką radość, że dopiero teraz, na zdjęciu, widzę leżące tu śmieci.
Pomknąłem z wiatrem za Nieporęt, do Arciechowa. Nadal jeszcze nie jest tak zielono jakbym tego chciał ale już widać wiosnę.

Podczas poprzedniego przejazdu zauważyłem nadpalone żeremia? tamy? Nadpalone coś, co było dziełem bobrów. Teraz te budowle z patyków płonęły. Ktoś najwyraźniej je metodycznie niszczy walcząc z tymi zwierzakami.

Samych bobrów nie widziałem ale ślady ich roboty tak.

Ta wojna trwa już chyba długo. Ludzie nie chcą mokradeł przy działkach wypoczynkowych. Ale i tak je mają. Ten kanał nie osuszy tego terenu tak by dało się tam biegać pośród kwiatów.

Po drugiej stronie wału Bug, a na wale kwiatki. Żółte. Tak jak lubię.

W Kuligowie powróciłem na asfalt. Jechało się szybciej, a wiosenne obrazki były zgoła inne. Takie tradycyjne, wiejskie.

I trzeba było się spieszyć, żeby nie jechać za rozrzutnikiem. Nie jedynym rozrzutnikiem tego dnia na drodze. Nieco wcześniej mijałem dwie kapliczki. Starej nikt się pewnie nie podejmie rozebrać. Ludzie czekają aż się sama rozsypie, ze starości. Ale teraz jeszcze stoją dwie obok siebie i coraz bardziej się od siebie różnią.

W Słopsku zobaczyłem czaplę, a ona zobaczyła mnie. Zależało mi na zdjęciu więc zatrzymałem się za już zieleniejącym drzewem. Ptak poderwał się do lotu jak tylko zza drzewa wyszedłem.

Dalej to już było poznawanie nowych dróg. Nigdy wcześniej nie byłem w Młynarzach. Nie jechałem z Młynarzy do Ślubów. Ani ze Ślubowa do Wyszkowa. Teraz to nadrobiłem. Najpierw Młynarze. Wieś wśród mokradeł. Przy drodze woda.

Na drodze woda.

A jak chciałem zrobić zdjęcie motylkowi to rower wziął kąpiel błotną (motyl uciekł). Ale wkrótce mogłem przeczytać, że jestem na Szlaku Prymasa Tysiąclecia.

Ta plama na wodzie to brudny łabędź. Spał znudzony życiem. Inne jak widziałem wcześniej na Bugu i na mokradłach budowały gniazda. Ten najwyraźniej jest samotny.

Wkrótce Wyszków z mostem na Bugu, który zawsze sprawia mi problem. Za mostem niemal zawsze zakręcam w lewo. Gdy jest inaczej śmiało pomykam po jezdni. Ale gdy chcę zakręcić wygodniej mi od razu znaleźć się po tej lewej stronie. Tylko chodnik na moście jest okropnie wąski. Trudno jest się mijać pieszym, a tu jeszcze rowery. Jakoś przeszedłem mijając się z ludźmi wyraźnie przyzwyczajonymi do ustępowania rowerzystom. W lewo za mostem jest ścieżka rowerowa (i chodnik) przez park. Tu można trochę ochłonąć, odsapnąć i ruszyć w dalszą drogę. Rybno, Kręgi, Somianka. W zeszłym roku część drogi była rozebrana. Teraz jest ładny asfalt i ścieżki rowerowe okupowane przez dzieci na rowerach.
W Michalinie, za Kręgami dopadł mnie lekki kryzys. Najwyraźniej przeciwny wiatr z jakim zmagałem się od Wyszkowa zaczął dawać mi już bardzo dokuczać. Na chwilę stanąłem, podreptałem, coś przegryzłem, popiłem i mogłem dalej walczyć z naturą.

W Jackowie Dolnym tradycyjnie pracowano przy drodze do Jackowa Górnego. Jak ją dopieszczą pewnie będą mogli się wziąć od nowa za remont. Ale to szczegół. W Jackowie Dolnym lubię łąki. Bardzo je lubię. Jeszcze są częściowo zalane. Wkrótce opanują je krowy. W oddali widać wieżę kościoła w Popowie Kościelnym.

Następny przystanek na potrzeby dokumentowania fotograficznego miło zmarnowanego czasu nastąpił za Cuplem. Musiałem się wdrapać na wał, żeby móc jechać dalej w stronę mostu na Narwi. Na zdjęciu widać cel tej przeprawy.

Po drugiej stronie wału tereny podmokłe ale zamieszkałe.

Wiatr bardzo wzburzył powierzchnię wody Zalewu. Niemal nikt nie wypłynął. Jeszcze może za wcześnie na takie przyjemności? Po Kanale Żerańskim pływają kajaki i łodzie. Ale tam nie widziałem tak dużych fal.
W Serocku mijałem znaki pełne polskiej tradycji literackiej i kulinarnej.

Powrót do Warszawy od Nieporętu przebiegał niemal tą samą drogą co wcześniejszy przejazd w stronę przeciwną. Pewnym odchyleniem był przejazd w pobliżu Stadiony Narodowego. Brygady budowlane wznoszą namioty w stylu europejsko-amerykańskim...

... oraz w stylu mauretańskim.

I dzień mi się skończył. I trasa się skończyła.


  • DST 154.90km
  • Teren 20.00km
  • Czas 08:22
  • VAVG 18.51km/h
  • Sprzęt Klasyk
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 9 kwietnia 2017 Kategoria spacerkiem

73

Spacer z żoną. Nad Wisłą.
W kilku miejscach widać ślady destrukcyjnej działalności dziewczynki z zapałkami.

Wciąż nie mogę zrozumieć sportowego wędkarstwa. Sam kiedyś łapałem ryby z użyciem kijów i żyłek ale traktowałem to jak relaks, wypoczynek nad wodą (lub w wodzie). Tutaj byli tylko wędkarze zażywający relaksu.

Jest zasięg = jest internet. Żona na Fejsie.

Bilans: Kij uszkodził tylną przerzutkę w rowerze małżonki. Do domu przywieźliśmy kleszcza.

  • DST 23.30km
  • Teren 5.00km
  • Czas 01:43
  • VAVG 13.57km/h
  • Sprzęt były Kross Trans Alp
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 8 kwietnia 2017 Kategoria wyskok na chwilę

72

Jeden dzień bez roweru bardzo mi dokuczył. No, może nie bez roweru. Zmieniałem błotniki i pancerze linek. Z błotnikami na sztywno zawsze problem z docinaniem i dokręcaniem. Ale potrzebuję w jednym rowerze coś takiego na mokre wypady. Dzisiaj testowałem jak "bluemelsy" SKS-u zachowają się w praktyce. A na dworze było słonecznie, wiosennie, wietrznie i ... Pomyślałem, że dobrym miejscem na sprawdzenie błotników będzie zjazd po kocich łbach w Górze Kalwarii. W tamtą stronę z wiatrem. Sama przyjemność tylko jęczenie jadących w przeciwną stronę nie napawało optymizmem. No dobra. Jeden tylko stękał i jęczał. Na szosówce. Może chciał coś wycisnąć pod wiatr. Ale wyraźnie wyciskał siebie. A tymczasem po polach chodziły "kury"...

Most na drodze już nie jest pokryty kostką bazaltową ale za to ma jedną ścieżkę rowerową. Dla wracających. Reszta musi jechać przed mostem i za mostem na drugą stronę jezdni. Na szczęście ruch tu niewielki. Mało kto też przejmuje się tym, że jest kilka metrów drogi dla rowerów.

Przydrożne drzewa kwitły i pachniały.

W Cieciszewie może nie cmentarz wojenny tonie w zieleni, tylko droga do niego. Ale i tu zaraz będzie wszystko pokryte białymi kwiatami.

Były też momenty zadumy. Np nad upływem czasu. Zmianami w życiu... Nie. Bardziej jednak nad upływem czasu. Czy da się to jakoś odkręcić?

Rower w plenerze. Młode liście brzozy. Stary rower i ja jeszcze starszy...

Podjazd do Góry Kalwarii jak zwykle okupiłem lekką zadyszką. W takich momentach człowiek czuje wyraźnie, że żyje. Zaraz też był wstrząsający zjazd testowy. Błotniki nie zachowały się cicho ale nic nie odpadło. Nic się nie poluzowało. Jest OK. Dalej więc pozostał mi skok przez most i przejazd po wale pod mostem. Kierunek -> Nadbrzeż.
Czekam na kwitnące jabłonie. Ale jabłonie dopiero puszczają pierwsze liście. Do kwitnięcia jeszcze daleko. Tak to wygląda na ul. Karczewskiej w Nadbrzeżu.

A więc jeszcze, jeszcze. Jeszcze trochę poczekamy. Swoją drogą ul. Karczewska musiała nieźle wyglądać jak było mokro.

Powrót to już przejazd po asfalcie z drobnymi wariacjami na temat poszukiwania drogi leśnej w Wawrze, którą kiedyś przez pomyłkę pojechałem w przeciwną stronę. Efekt poszukiwań to jedno zagubienie i odnalezienie się na znanej mi drodze zmienionej przez wiosnę nie do poznania. Jeszcze poszukam, bo było tam miejsce w lesie ciekawe. Lub ja jestem ciekawy co to za miejsce.

  • DST 78.20km
  • Teren 5.00km
  • Czas 03:51
  • VAVG 20.31km/h
  • Sprzęt były Kross Trans Alp
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 6 kwietnia 2017 Kategoria jazda dla pieniędzy

71


Środa, 5 kwietnia 2017 Kategoria jazda dla pieniędzy

70


Wtorek, 4 kwietnia 2017 Kategoria jazda dla pieniędzy

69


  • DST 36.20km
  • Czas 01:59
  • VAVG 18.25km/h
  • Sprzęt Klasyk
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 3 kwietnia 2017 Kategoria jazda dla pieniędzy

68


  • DST 36.50km
  • Czas 02:18
  • VAVG 15.87km/h
  • Sprzęt Klasyk
  • Aktywność Jazda na rowerze

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl