Informacje

  • Wszystkie kilometry: 103464.51 km
  • Km w terenie: 357.00 km (0.35%)
  • Czas na rowerze: 262d 01h 52m
  • Prędkość średnia: 16.43 km/h
  • Suma w górę: 181173 m
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy trobal.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Sobota, 13 lipca 2013 Kategoria wyskok na chwilę

Potłuczony

Być potłuczonym to nie znaczy tylko być obolałym w wyniku urazów. To stan umysłu. Sprzeciw. Marsz pod prąd. Niezbędny jest tu też optymizm. I to ten "niepoprawny". Nie byłbym potłuczony fizycznie gdybym zakładał, że jazda na rowerze musi prowadzić do wypadku drogowego. Istnieje możliwość, że do wypadku dojdzie. Ale statystycznie częściej do wypadków nie dochodzi. Istota jaką jest rowerzysta składa się z roweru i człowieka. Ta druga część jest znacznie delikatniejsza i ma zdolność regeneracji. Ale czy rowerzysta to też stan umysłu? Dlaczego rowerzysta ma być innym gatunkiem? Świadomość rowerzysty obejmuje delikatność życia. W przypadku świadomości gatunku określanego nazwą "kierowcy samochodu" dochodzi poczucie bezpieczeństwa dawana przez blachę. Czasami zastanawiam się czy kierowcy nie prowadzą zeszycików w których notują kolejne potrącenie rowerzystów (jak lotnicy podczas wojny kolejne zestrzelenia samolotów przeciwników). To jest jak wojna. Tylko jedna strona – ta opancerzona – ma przeciw sobie miliony rowerów. Mahatma zastanawiał się dlaczego w Europie ludzie nie szli tłumnie i bez broni przeciwko uzbrojonym żołnierzom i nie ginęli tylko po to by uzmysłowić strzelającym bezsens zabijania. Ofiary powinny zmuszać do myślenia. Ale jak mają zmuszać skoro nawet Kryszna zapewnia wojowników, że to nie oni odbierają życie. W wojnie religijnej sprawcy są niewinni – realizują tylko boski plan. Potok myśli opuścił nurt główny. Wracam do bycia potłuczonym czyli poza nurtem głównym. Mahatma nie wiedział, że Niemcy zaplanowali masowe zabijanie i je uprzemysłowili. To podobno "nowoczesność", "modernizm".

Mimo tego, że na forum http://eksploratorzy.com.pl jest wiele osób o podobnych do moich cmentarnych zainteresowaniach to jednak nie jest to zainteresowanie powszechne. A zainteresowanie cmentarzami w jakiś sposób obcymi czasami wydaje się nawet podejrzane. Już pytano mnie czy coś mnie łączy z Żydami, a przecież nie tylko kirkuty mnie interesują. No i to nie jest też do końca tak, że to chodzi o cmentarze. Ich stan jest dla mnie wskaźnikiem stanu pamięci lokalnej. Pamięci historycznej. Pamiętam jak w Warce kilka lat temu zapytałem o cmentarz żydowski jakiegoś młodego chłopaka. Powiedział, że nie wie gdzie on jest. Dopiero po zastanowieniu zapytał mnie czy to to samo co "kierkut". Gdzie jest "kierkut" wiedział. W Pawłowicach ksiądz zlikwidował cmentarz z I wojny światowej i umieścił tabliczkę pamiątkową z napisem "Poległym cudzoziemcom" – dla niego było oczywiste, że to nie byli Polacy. Czy mógł nie wiedzieć, że nie było też Polski i że wśród poległych mogli być Polacy? Nazywanie cmentarzy z I wojny "niemieckimi" jest dość powszechne. Głównie dlatego, że zachowane napisy są w języku niemieckim i że podczas II wojny światowej okupanci niemieccy wiele z tych cmentarzy wyremontowali. Są jeszcze cmentarze ewangelickie pozostałe po dawnych osadnikach niemieckich. O tych słyszałem, że Niemcy je odnawiają choć robią to lokalne stowarzyszenia i inne organizacje. Na koniec cmentarze prawosławne pozostałe po wysiedleniach, które rzadko nazywa się czystkami etnicznymi. Wszystkie te cmentarze są w jakiś sposób obce. Ich niszczenie – a ten proces w różnym tempie ale postępuje – być może doprowadzi do usunięcia śladów przeszłości i będzie można napisać nową wersję historii.

Trwa walka o pamięć o polskich Żydach. 10% mieszkańców kraju przed II wojną światową ma zniknąć z historii. Wykwit myśli antysemickiej widziałem ostatnio na portalu Gazety Wyborczej. Jakiś antysemita domagał się od Żydów nieruchomości z których mógłby żyć nie pracując. To taka szczególna myśl ekonomiczna zakładająca, że kapitału się nie tworzy tylko bierze się go od Żydów. A podczas okupacji i zaraz po niej nie było przecież inaczej. Ile domów wznieśli Żydzi? One nie zniknęły. Na fejsie ktoś napisał mi, że władze lokalne obawiają się przyjazdu Żydów, gdyż ci mogą domagać się zwrotu domów. Dla mnie to nie jest odkrycie ale napisał to Żyd, którego przodkowie mieszkali w Puławach. On sam chyba w Polsce nie był. Może na wycieczce do obozu w Oświęcimiu.

Czy zdarzyło się komuś mijać wycieczkę chasydów? Przyjeżdżają do Polski odwiedzać groby sławnych cadyków. I tylko to ich interesuje. Tak przynajmniej sądziłem. Zero kontaktu. Mijają miejscowych jak niewidzialnych. Myślałem kiedyś, że to ich religijne skupienie ale to raczej strach i obcość. Trafiłem raz jadąc na cmentarz żydowski do Józefowa nad Wisłą na moment gdy kilka autokarów chasydów wyjeżdżało z Kazimierza Dolnego. Ci ludzi w swoim własnym gronie byli weseli, robili sobie pamiątkowe zdjęcia nad Wisłą. Ale wystarczy się zbliżyć by poczuć obecność muru. Jestem dla nich obcy i moja obcość ich nie interesuje. Ten mur rósł przed drugą wojną światową, podczas niej i później też. Już niemal nie ma ludzi dla których to byli sąsiedzi. Od dawna łatwo się pisze osobne historie miast. Wkrótce będzie można zupełnie ignorować istnienie żydowskich Puław, żydowskiej Końskowoli, Kurowa, Markuszowa, Baranowa, Kazimierza Dolnego, Janowca – ograniczę się tylko do powiatu puławskiego. I do niczego nie przyda się choćby takie wspomnienie kiedyś przeze mnie usłyszane:

Mąż był oficerem w jednostce w Puławach. Zabraniał mi kupować w sklepach żydowskich. Ale jak nie było pieniędzy to w tajemnicy przed nim szłam do krawców żydowskich żeby uszyli ubranka dla dzieci. Bo tak było taniej.

Czemu miało służyć całkowite zniszczenie cmentarza żydowskiego w Michowie, którego dokonano pod koniec lat osiemdziesiątych XX wieku? Czy nie wymazaniu tej części historii? Pozostaje jeszcze do wymazania informacja z wydanego w XIX wieku "Słownika geograficznego Królestwa Polskiego" o tym, że Michów był miastem żydowskim. A chodziło o to, że został wraz z majątkiem Rudno lub jego częścią zakupiony przez jakąś spółkę założoną przez osoby pochodzenia żydowskiego. Nie mogę się doczekać postawienia pomnika upamiętniającego ten cmentarz. Boję się, że może być zaraz zniszczony.

Na jedne potłuczenia są maści i opatrunki. Na inne nie ma lekarstwa. W moim przypadku to jak alergia na szarość. Potrzebuję kolorów, różnorodności. Polska monokultura jest czymś nowym. Jako miłośnik historii nie chcę się z nią pogodzić. Tak jak nie chcę się pogodzić ze znikaniem starych figur z kapliczek przydrożnych, z bylejakością i znanym od wieków pijaństwem. W XVIII wieku Polska była znana na zachodzie Europy z sobotniego pijaństwa chłopów i z czarnych chałatów chasydów w miasteczkach. To drugie zniknęło całkiem niedawno.

W ubiegłym tygodniu potrącił mnie samochód. Jeszcze tego samego dnia przejechałem 80 km ale chcąc pisać musiałem lewą rękę położyć sobie na klawiaturze przy pomocy drugiej ręki. Już następnego dnia ból był większy ale już ręka nie była tak bezwładna. Przez dwa dni chodziłem do pracy. Przez las, pieszo. To przyjemne by było gdyby nie komary. Tysiące kwiopijców czekało tam na mnie dwa razy dziennie. Rower po wymianie suportu mimo bólu przy wsiadaniu i zsiadaniu stał się ponownie głównym środkiem transportu do pracy. W sobotę uznałem, że mogę trochę pojeździć. Po równych drogach i nie za daleko – na wypadek gdybym jednak nie mógł jeździć. Pojechałem do Baranowa. Nad Wieprz. Wybrałem drogę może nie najkrótszą ale dla mnie najbardziej w tym momencie logiczną – przez mosty na Wiśle w Puławach i w Dęblinie. Najpierw jazda wzdłuż wału wiślanego.



Później do Wysokiego Koła bo na tej drodze mniej trzęsie.



Niebo nie mogło się zdecydować czy lać wodą, czy nie.



W Gniewoszowie przykład pożydowskiego majątku. Synagoga. Ale wiele domów wokół rynku też tu chyba jest pożydowskich. A na cmentarzach (dwóch) nie zachował się ani jeden nagrobek.



W Borku chciałem podjechać nad brzeg Wisły. Chciałem. Ładnie tam jest ale…



… jazda po płytach betonowych jest dziś dla mnie zbyt bolesna. Do asfaltu wróciłem pieszo.



Na Wiśle pod Dęblinem już widać piaszczyste łachy. Woda wyraźnie opadła. Zajechałem na cmentarz zapalić świeczkę na grobie ojca i dalej prosto do Moszczanki. Chyba coś tam w głowie po ostatnim wypadku zostało. Trochę się bałem tych niemal ocierających się o mnie samochodów na drodze krajowej. Chociaż miałem dojechać tak do Ułęża jednak zjechałem z krajówki już na wysokości Korzeniowa. Za duży hałas, za duży stres. A na drodze biegnącej wzdłuż Wieprza spokój. Przejechałem nią do Baranowa. Na łąkach nad Wieprzem jeszcze stoi woda. Od wczesnej wiosny. Widać, że jest jej mniej ale to trwa już bardzo długo.

Z Baranowa wyjechałem drogą do Kurowa.



Przyjemnie się rozglądało ale trzęsło. Za bardzo trzęsło. Na szczęście było trochę równego asfaltu. Może nie za wiele ale zawsze. Nasilił się wiatr. I to przeciwny. Zacząłem żałować, że nie wziąłem okularów. Owady nie unikały zderzenia. I było ich wiele. A na polach lato w pełni.



Być może rozwiązałem zagadkę tego dokuczliwego wiatru. Młode bociany w gniazdach podskakują i wymachują skrzydłami. Może to ich sprawka? Jest ich przecież dużo. W gniazdach za dużo by robiło to kilka na raz. Do Puław dojechałem przez Chrząchówek i Końskowolę. W tygodniu może jeszcze parę razy się przejadę w ramach treningów. Jak pogoda dopisze. Jak zdrowie pozwoli. Na razie się jeszcze trochę pokjuruję.


Mapka
  • DST 93.13km
  • Czas 04:18
  • VAVG 21.66km/h
  • VMAX 40.48km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • Sprzęt były Kross Trans Alp
  • Aktywność Jazda na rowerze

Komentarze
Będzie dobrze i mam nadzieję, że już w ten weekend będę wstanie ruszyć gdzieś dalej.

Z tą tolerancją w RP to nie było nigdy szaleństwo. Chyba Bartoszewski powiedział, że Żydzi osiedlali się w Polsce nie dlatego, że tu było tak dobrze, tylko dlatego, że tu było lepiej niż gdzie indziej.
trobal
- 02:36 wtorek, 16 lipca 2013 | linkuj
Brawo za przełamanie się ;) głowa do góry będzie jeszcze dobrze!
Szkoda tylko że musiało dojść do tego wypadku :(
pozdrawiam
i czekam na następne relacje z wypraw rowerowych :)
briano
- 20:32 poniedziałek, 15 lipca 2013 | linkuj
Kiedyś Żydzi byli częścią naszego społeczeństwa a Rzeczpospolita tak tolerancyjna jak mało który kraj. Teraz traktuje się ich jak obcych lub w ogóle zapomina.
Nie będę komentował postawy wielu rodaków wobec Żydów.
daniel3ttt
- 22:55 sobota, 13 lipca 2013 | linkuj
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa dziej
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]


Blogi rowerowe na www.bikestats.pl