Informacje

  • Wszystkie kilometry: 103464.51 km
  • Km w terenie: 357.00 km (0.35%)
  • Czas na rowerze: 262d 01h 52m
  • Prędkość średnia: 16.43 km/h
  • Suma w górę: 181173 m
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy trobal.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Piątek, 31 maja 2013 Kategoria ponad 5 godzin

Ominąć centrum Gliwic

Przed jazdą z Rybnika do Puław chciałem sprawdzić jak można przebić się do Tarnowskich Gór omijając centrum Gliwic. Co prawda w niedzielę (bo na niedzielę planowałem start) mogło być w centrum Gliwic spokojnie to jednak profilaktycznie wolałem poszukać objazdu, a raczej sprawdzić czy ten wybrany na mapach jest przejezdny. Miałem też kupić dętkę. Gdy wybierałem się w drogę odkryłem, że wszystkie dętki zapasowe - kupione w zimie - właśnie mam na obręczach.

Dzień z początku był deszczowy. Najpierw więc pojechałem drogą której zupełnie nie znałem. Chciałem zobaczyć dokąd zaprowadzi mnie żółty szlak. W ten sposób dojechałem do studzienki w Jankowicach.



Miałem stąd kilka dróg gruntowych ale jeszcze trochę padało i nie chciałem tak na samym początku dnia się zgubić. Wróciłem więc do Jankowic. Deszcz już prawie się skończył. Jedno zdjęcie jankowickiego kościoła i jazda do centrum Rybnika.



Nie bez błądzenia przejechałem nad Jezioro Rybnickie. Zaintrygowały mnie znaki szlaku rowerowego wskazujące teren z zakazem wjazdu. W zasadzie nie powinienem się dziwić. To w Rybniku widziałem po raz pierwszy znaki zakazu wjazdu do lasów z adnotacją, że nie dotyczą pojazdów ALP i rowerów oraz chodniki ze znakiem drogi dla pieszych z adnotacją, że nie dotyczą rowerów. Teraz przez furtkę wjechałem na zaporę.



Do tego miejsca dojechałem szlakiem rowerowym wytyczonym przy brzegu jeziora. Musiałem tak pojechać. Mapa googli choć zaznaczyłem jej wytyczanie trasy dla roweru i te szlaki ma naniesione jednak je omijała. Chyba tylko ze względu na błoto i kałuże. A może jeszcze dlatego, że w paru miejscach szlak było rozkopywany? Zasypując nie odtwarza się nawierzchni tylko wrzuca się i udeptuje to co koparka wykopała. W ten sposób w tych miejscach po wykopach droga przypomina bagno. Jak mi się zdaje drogi te były i są jakoś w większej części utwardzone.

Za zaporą znów skorzystałem ze szlaków choć nie wiedziałem dokąd mnie zaprowadzą. Tutaj też drogi były szutrowe. Na drzewach widziałem znaki ostrzegające przez końmi. Raz tylko sprawdziłem czy są tu głębokie kałuże. Kolejne wolałem już omijać. Dojechałem do muzeum z kolejką wąskotorową. I zaraz był kościół i koniec Rud.

To moje skrzywienie... Kościół nie zwrócił mojej uwagi ale nagrobki żołnierzy z I wojny światowej nie uszły mojej uwagi gdy przejeżdżałem. Było hamowanie i zdjęcia :)



Słońce już nieźle przypiekało. Na szczęście do Sośnicowic miałem trochę lasów. A jechało się lekko - wiatr pchał. Czas jaki dotąd upłynął już stawiał pod znakiem zapytania dojechanie do Tarnowskich Gór - chciałem wrócić przed piętnastą. A właśnie zaczynała mnie boleć głowa - migrena. Za Sośnicowicami znalazłem się na przedpolu Gliwic. Przywitali mnie trzej kolarze. Jeden już porasta roślinnością z powodu długiego przebywania w trasie.



Za pomnikiem z rowerzystami trochę pobłądziłem sugerując się ścieżką rowerową. Najwyraźniej nie po to tutaj ona powstała by omijać Gliwice. Dojechałem do Czechowic. Dalsza droga wydawała się prosta. Ból był już nieznośny, a powrót pod wiatr. Odpuściłem więc sobie ciąg dalszy i zawróciłem. Tym razem jednak nie omijałem centrum Rud. Pooglądałem sobie były klasztor cystersów.



Są w Rudach jeszcze dwa co najmniej budynki zabytkowe. Szukając ich natrafiłem na coś bardziej mnie interesującego - pomnik poległych w I wojnie światowej mieszkańców tych okolic. I z dalszego szukania zrezygnowałem.



Wracając do Rybnika częściowo znów zahaczyłem o ścieżki rowerowe ale jakoś te kałuże mnie do nich nie przekonują, że tak jest przyjemniej.



A w samym Rybniku znów pobłądziłem. Dzięki temu trafiłem pod sklep rowerowy. Mieli dętki 28" z zaworem Presta. Nie wiem tylko czy nadają się do opon 622x32C. Na opakowaniu podano większe szerokości ale to i tak ma być na ratunek w przypadku awarii, a wtedy nawet nie będę mógł nabić dętki do ciśnień jakie są najlepsze do jazdy. Może więc nie będzie to przeszkadzać. Najważniejsze, że miałem dętkę i wiedziałem mniej więcej jak wyjechać w stronę Tarnowskich Gór z ominięciem najruchliwszych dróg.

  • DST 102.60km
  • Teren 8.00km
  • Czas 06:08
  • VAVG 16.73km/h
  • VMAX 40.85km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Sprzęt były Kross Trans Alp
  • Aktywność Jazda na rowerze

Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa kogod
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]


Blogi rowerowe na www.bikestats.pl