Informacje

  • Wszystkie kilometry: 103464.51 km
  • Km w terenie: 357.00 km (0.35%)
  • Czas na rowerze: 262d 01h 52m
  • Prędkość średnia: 16.43 km/h
  • Suma w górę: 181173 m
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy trobal.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Poniedziałek, 14 sierpnia 2017 Kategoria ponad 10 godzin

216

Tradycyjny wyskok do Puław. Trasa też z tych "tradycyjnych" tylko dawno nie przejeżdżana.
Wyjazd o 5:25. Już jasno ale słońca jeszcze nie widać. Na zdjęciu poniżej ścieżka rowerowa przy ulicy Skalnicowej czyli dziewiąty kilometr jazdy.

Droga do Kołbieli to już klasyka. Wzdłuż torów do Dąbrówki i zjazd na prostą do samego zapchanego ronda na drodze Warszawa - Lublin. Po drodze lasy, lasy, lasy. Za Kołbielą nie inaczej. Najpierw trzeci już na trasie przejazd przez rzekę Świder w Sufczynie...

... a potem lasy...

.. i pola.

Ten odcinek, do samego Parysowa...

... przejechałem w tym roku parokrotnie. Od Wilchty zaczęły się drogi na których nie było mnie od dawna. Tzn. może od roku. A tam droga do Miastkówka Kościelnego. Rozhuśtana. Rozbujana. I z ładnymi widokami na pola i łąki.

W samym Miastkówku Kościelnym pałac zamieniony w ośrodek konferencyjny (czy toś podobnego).

To mnie natchnęło by zajechać do Żelechowa. Tą osadę omijałem od lat. A teraz chciałem zerknąć na tamtejszy pałac. Okazało się, że są w nim teraz hotel, spa i baseny.

Rynek zaś, który kusił klimatem małomiasteczkowym. W całości wybrukowany "kocimi łbami" posiadał w centrum wielowiekowy budynek z wewnętrznym dziedzińcem. Podobno kiedyś chronili się w nim mieszkańcy Żelechowa podczas ataków bandytów na osadę. Teraz...

... do środka nie zajrzę. Przy budynku położono płyty. Bruk równiejszy niż był kiedyś. Już może nie będą tutaj rozstawiane stragany i nie będą zatrzymywać się autobusy. Teraz to ma wyglądać.
Nie zajechałem na cmentarz żydowski. Mam nadzieję, że nie został jeszcze bardziej zniszczony.
24 km z Żelechowa do Ryk. Odcinek do Kłoczewa to dużo cienia drzew. A po drodze Stare Zadybie z niszczejącymi zabudowaniami folwarcznymi.

Tylko dwór dobrze się trzyma ale jest w nim szkoła. W lasach widać koniec lata. Owocowy koniec lata.

Dalsza droga z Ryk zaprowadziła mnie do Bobrowników. Tutaj już bywałem częściej. Choćby w drodze z dworca kolejowego w Dęblinie, który teraz jest dla mnie bezużyteczny. Przynajmniej do czasu zakończenia remontu linii Warszawa - Lublin. W Bobrownikach przeprawa przez Wieprz.

Tam daleko Dęblin z lotniskiem. I hałas. Lotnicy ćwiczą przed defiladą dnia następnego. W tym czasie na Pomorzu ludzie czekają na pomoc. Defilada jest najważniejsza. Jak kiedyś pochody pierwszomajowe. Znów mamy władze dla których trawę maluje się na zielono. Znów będziemy potęgą światową dla samych siebie.
Za Niebrzegowem pozwoliłem sobie na zjazd z asfaltu. Kilka kilometrów szutru. Na drodze, szerokiej przecież, trafił się jednak "sportowiec" na rowerze tak zajęty rozmową przez telefon, że nie dawał się wyprzedzić jadąc zygzakiem i powoli.

Po dojechaniu do Puław przerwa.
Powrót.
Miała to być jazda do samej Warszawy. Ale... O tym dalej. Najpierw zamiast jechać po prawej stronie Wisły wybrałem stronę lewą. Po drodze do Gniewoszowa miałem podjąć decyzję o tym czy jadę przez Warkę, czy przez Maciejowice. Decyzję podjąłem nieco wcześniej po sprawdzeniu godziny dlatego do samego Gniewoszowa już nie dojechałem. Zaskoczył mnie jednak most nad Wisłą w Dęblinie. Jest remontowany. Ruch wahadłowy i zakaz wjazdu rowerów. Wg znaków rower można tylko przeprowadzić po bardzo wąskim chodniku z jednaj strony mostu. Tu nie ma ruchu wahadłowego więc nie ma też co liczyć na przejechanie całej długości mostu.
Droga do Maciejowic okazała się jednak zbyt męcząca. Samochody. Wyglądało to na wędrówkę ludów. W końcu są wakacje. Z gór jadą nad morze. Z nad morza w góry. Szkoda, że wszyscy wybrali tą właśnie drogę. Dlatego nadłożyłem drogi skręcając do Wróbli. Tam spokój i cisza.

A i miło było się zatrzymać by chwilę odsapnąć.

W Maciejowicach rynek zajęty przez wesołe miasteczko. Przyjechał też cyrk.

A słońce było coraz niżej. A ja znów na ruchliwej drodze co nie sprawiało mi przyjemności. Trochę przyspieszyłem by jak najszybciej zjechać z tej drogi w Wildze. Już byłem decydowany na powrót pociągiem z Pilawy. Ale jak szybko dojechać do Pilawy? Najkrótsza jest droga przez lasy. Droga gruntowa. Wolałem już piach niż samochody. Ale może to był jednak zły wybór. Droga tylko na początku była przejezdna. Później piach utrudniał i uniemożliwiał jazdę na rowerze.
Kolejny znak końca lata.

W pobliżu Woli Władysławowskiej trudno było jechać. Było już ciemno. W lesie potkałem dużego spuszczonego psa. To mi odebrało ochotę na dalsze kopanie się w piachu. W Natolinie jeszcze zdenerwowałem ludzi jadących bez świateł samochodem. Nie spodziewali się rowerzysty. Tak jak ja nie spodziewałem się samochodu ale światła miałem włączone. Ponieważ nie wiedziałem czy droga z Natolina do Łucznicy jest przejezdna (utwardzona) pojechałem do Osiecka i dopiero stamtąd do Pilawy. I tak jeszcze musiałem poczekać na pociąg.

  • DST 249.60km
  • Teren 3.00km
  • Czas 12:14
  • VAVG 20.40km/h
  • Sprzęt Klasyk
  • Aktywność Jazda na rowerze

Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa opnal
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]


Blogi rowerowe na www.bikestats.pl