Informacje

  • Wszystkie kilometry: 103464.51 km
  • Km w terenie: 357.00 km (0.35%)
  • Czas na rowerze: 262d 01h 52m
  • Prędkość średnia: 16.43 km/h
  • Suma w górę: 181173 m
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy trobal.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Sobota, 4 maja 2013 Kategoria ponad 5 godzin

Spóźnienie, frustracja i deszcz

W planach miałem przelot wzdłuż Bugu od Terespola na południe. To tak z grubsza, bo trasa jest nieco zakręcona i jak zwykle trochę cmentarzy do odwiedzenia. Łańcuch i kaseta na skraju używalności. Te 300 km miało je dorżnąć tak bym ich nie żałował. Ale by trasa miała taką długość miałem się wspomóc koleją żelazną. Pociąg z Dęblina o 6:33. Do stacji w Dęblinie mam tylko 25 km. I pewnie bym zdążył gdyby nie kawa, pociągi, wiatr, deszcz, osiemnastowieczny kościół z Łosic... i jeszcze pewnie coś bym wymyślił żeby się usprawiedliwić. Fakt, że z tą kawą przed wyjściem to przegiąłem. Nie było na to czasu. Darłem ze średnią 23 km/h. Gdyby nie wiało byłoby jeszcze szybciej, a gdyby wiało w plecy... ech. Do tego mżawki. I już w samym Dęblinie postój przy przejeździe kolejowym. W pobliżu stacji chciałem rzucić okiem na stary kościół drewniany przeniesiony do Dęblina chyba w okresie międzywojennym z Łosic (zasłonięty przez nowo budowany z cegły). I już nawet nie zobaczyłem w Dęblinie światełek odjeżdżającego pociągu. Następny - za 3 godziny - nie interesował mnie. A jeszcze przed Borową po zielonym polu przy drodze chodził mokry bociek. Tak żałowałem, że nie mogę się zatrzymać by złapać to aparatem. I zapomniałem zapalniczki, a zapałki mi zamokły. Frustracja totalna. Ale wracać od razu do Puław nie było sensu. Przypomniałem sobie, że jest w Dęblinie droga, którą jeszcze nigdy nie jechałem. Do Stawów. Stawy widywałem tylko z okien pociągu. Puściłem się więc do Stawów. Po drodze mijałem fort Mierzwiączka.



W Puławach i pod fortem sportowcy obserwowali spławiki. Padał co jakiś czas drobny deszcz. A oni obserwowali. Nie rozumiem tego sportu. Szachy mają w sobie więcej życia niż to obserwowanie spławików. Ale ludzie to lubią. Relaksują się przy tym. Pewnie tak jak ja układając linie z kolorowych kulek lub czytając książkę. A może nie. Układając kulki nawet o nich nie myślę. Przy książce myślę o tym co przeczytałem. A jadąc moknę. Co chwila przestaje padać i zaczyna na nowo. Temperatura w okolicach 11 stopni. Zdjąłem rękawiczki i odkryłem, że bez nich też bardzo wygodnie dłonie leżą na chwytach Ergona. Jakoś wcześniej nie zwróciłem na to uwagi. Może dlatego, że wcześniej nie miałem jadąc mokrych rąk. Nie miałem map tej okolicy. Nie wiedziałem dokąd mnie droga przez Stawy doprowadzi. Domyślałem się tylko, że powinienem dojechać do Ryk. I nawet jak już w nich byłem nie wiedziałem czy to Ryki. Nie zauważyłem żadnej tablicy z nazwą miejscowości. Ale bloki, Tesco i majacząca we mgle wieża kościoła, a na koniec rycki dworek (ten ostatni najbardziej) upewniły mnie, że nie zbłądziłem. Przeciąłem szosę warszawską i pojechałem do Lenda Wielkiego. Droga rozjeżdżana nie raz. Chyba ją lubię. Zawsze ją wybieram gdy jest fatalna pogoda. Ale tą zależność dostrzegłem dopiero teraz. Parokrotnie zmokłem. Deszcz wypłukiwał ze mnie złość, a z łańcucha resztki smaru. Bociany nad głową. Bociany przy drodze. Bociany...



A przy stawach w Sobieszynie (geoportal nazywa tą osadę Stara Wólka, a na tablicach chyba jest inaczej). Zobaczyłem jaskółki. Zawsze pojawiają się znienacka. Może są już od paru dni. Ja zauważyłem je dopiero dzisiaj. I tak nie dadzą rady oczyścić powietrza na tyle dokładnie by jeździć bez okularów. Ale fajnie, że są. Bo już wiele drzew traciło kwiaty przez deszcze. Białe płatki pokrywają ziemię prawie jak śnieg. Ta wiosna wybuchła i szybko chce się skończyć. Powietrze aż drży od śpiewu ptaków. To miłe. Chyba tylko łabędzie cicho siedzą (w końcu miały być nieme więc są). I bociany. U nich już chyba po godach. Klekotania nie słyszałem.

Dalsza trasa to przeskok przez Wieprz do Baranowa (Wieprz nadal szeroko rozlany). A później jazda do Kotlin i przez lasy w stronę Sielc, Końskowoli i Puław. W piwnicy szybka wymiana łańcucha i kasety. Przy robocie usłyszałem jak ktoś inny w piwnicy zasuwa z małą pompką. Przerwałem robotę i zaniosłem swoją warsztatową - co się będzie człowiek męczył jak może się tylko parę razy napiąć i będzie miał to z głowy.

Na dworze wciąż mokro. Jeśli jednak podeschnie, a mi uda się choć trochę przespać to może dam sobie spokój z rozkładami jazdy pociągów i pociągnę nocą pod Terespol na własnych kołach. Pociąg dojeżdża tam po dziewiątej, a zdjęcia można robić od szóstej. Chyba warto.

  • DST 101.83km
  • Teren 1.00km
  • Czas 05:16
  • VAVG 19.33km/h
  • VMAX 42.52km/h
  • Temperatura 12.0°C
  • Sprzęt były Kross Trans Alp
  • Aktywność Jazda na rowerze

Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa liceo
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]


Blogi rowerowe na www.bikestats.pl