Informacje

  • Wszystkie kilometry: 103464.51 km
  • Km w terenie: 357.00 km (0.35%)
  • Czas na rowerze: 262d 01h 52m
  • Prędkość średnia: 16.43 km/h
  • Suma w górę: 181173 m
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy trobal.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Sobota, 6 kwietnia 2013 Kategoria ponad 5 godzin

Płukanie łańcucha - kiedy to się skończy?

Ponieważ jeszcze leży śnieg. Ponieważ jeszcze jest zimno. Ponieważ… Nie ważne. Nie było sensu jechać tam gdzie chciałem (Opoczno, Końskie, Chinów, Mordy, Drohiczyn, Maciejowice, Góra Kalwaria itd – nie wszystko na raz oczywiście). Dlatego musiałem wymyślić trasę taką by wszystko było przy drodze. Wybór padł na starą zabawę w dwa mosty. Puławy i Annopol. Na razie nie ma między nimi żadnego innego mostu. Ma być. W Kamieniu. Ale na razie chcąc przedostać się na drugi brzeg Wisły przez oba mosty trzeba na wschodnim brzegu przejechać ponad 67 km. Pogoda zapowiadała się mokra. Temperatury dodatnie. A ja dawno nie sprawdzałem czy pojawiły się nowe rzeźby na Szlaku Artystycznym w okolicach Biedrzychowic. Nigdy też nie byłem w Lasocinie. A mapy googla pokazały tam ładną kapliczkę słupową z Chrystusem Frasobliwym.

Te plany powstały w piątek. Nastawiłem budzik na straszną godzinę (o której wstaję do pracy w tygodniu) i wymyśliłem, że do Kazimierza Dolnego przemknę się jeszcze przed wschodem słońca.

Obudziłem się jeszcze przed budzikiem. Kolano kontuzjowane w lutym bolało tak mocno, że mnie obudziło. Za oknem śnieg i gęsta mgła. Mgła i noc to nie jest najlepszy zestaw. Poczekałem z wyjazdem do wschodu słońca. Poczytałem "Ostatecznie trzeba umrzeć" Marcina Kuli, a potem i tak musiałem jechać na światłach. W Parchatce zatrzymałem się na moment przy kopcu powstańczym. Nie wiem dlaczego umieszczono tam daty 1831 i 1863. Najprawdopodobniej tylko ta pierwsza jest prawdziwa.



Droga z Puław do Bochotnicy nie była bardzo przyjemna. Znaki informowały w którą stronę znika droga. Nie było aż tak daleko widać. Ale w Bochotnicy już się nieco "przetarło". Zatrzymałem się przy drodze do przeprawy promowej. Dochodzi tutaj ścieżka rowerowa z Puław.



Dalej ma przechodzić nad wpadającą do Wisły Bystrą. Jeszcze nie przechodzi ale już i w tamtą stronę jest ok. 100 m ścieżki.



Szkoda, że nie leci koroną wału. Jeszcze rzut oka na trasą do Puław. W tej mgle śpiewały głośno ptaki. Zaklinały wiosnę (lub przeklinały zimę).



Do Kazimierza dojechałem bez większych problemów. Jeszcze było wcześnie. W późniejszych godzinach ruch jest tu uciążliwy. Szczególnie w weekendy gdy jest wiele samochodów z warszawskimi rejestracjami.



Pusty rynek to obrazek widywany tylko we wczesnych (bardzo wczesnych) godzinach lub właśnie gdy jest taka ohydna pogoda.



Coś co mnie zdziwiło: przy jatkach żydowskich nie było rozłożonych straganów i namiotów. Zwykle o świecie wre już tam praca. A dziś pusto.



Dalej pojechałem przez Czerniawy z lapidarium na nowym kirkucie.



Po zakręceniu w drogę do Uściąża jeszcze chciałem odwiedzić cmentarz wojenny. Ale tam dziś królują śnieg i bażanty.



Marcin Kula wspomniał o pewnym przesądzie panującym wśród żołnierzy Armii Czerwonej. Otrzymywali oni zamiast nieśmiertelników kapsułki w których mieli umieścić kartkę z informacjami osobowymi. Wielu kapsułki pozostawiało puste. Obawiali się, że właśnie umieszczenie tych informacji wewnątrz przyśpieszy ich śmierć. No i mamy groby bezimienne. A rodziny nie wiedzą, gdzie szukać swoich zmarłych.

W Uściążu zakręciłem w drogę do Opola Lubelskiego. Początkowo miałem zamiar jechać przez Wilków i Zagłobę. Ale w Opolu od dwóch lat trwają pracy na terenie cmentarza wojennego. Chciałem zobaczyć co się zmieniło od jesieni. Zmiany są nie tylko tam. W Karczmiskach rozebrano część muru parku przy dworku Wesslów. Był w kiepskim stanie. Będzie nowy. W Opolu Lubelskim ogrodzono już teren cmentarza i postawiono postument. Są tam jakieś informacje. Ale nie wiem jeszcze jakie. Nie chciałem wchodzić w ten mokry śnieg. Przyjadę tu jeszcze.





Jeszcze dwa lata temu byłem pewien, że jest to cmentarz prawosławny. Najprawdopodobniej garnizonowy. Zdaje się, że tu podobnie jak w Dęblinie pochowano żołnierzy poległych w I wojnie światowej. Na cmentarzu parafialnym też jest kwatera wojenna. Może tu pochowano tylko żołnierzy armii carskiej?

Z Opola Lubelskiego pojechałem dalej drogą do Annopola. Gdy dojechałem do Kluczkowic chciałem podjechać pod pałac. Drogi przy pałacu były zastawione samochodami. Na gęsto i prawie na styk. Wykręciłem więc rower w drugą stronę i pojechałem do Józefowa. Na tym odcinku padający dotąd śnieg zaczął zamieniać się w drobny deszcz. W Józefowie zrobiłem tylko jedno zdjęcie zabytkowego kościoła.



Za Józefowem widziałem przelatującego bociana. A w Bliskowicach dwa w gnieździe. Wyglądały na wymęczone. Przemoczone. Biedne. Gdy wyciągałem aparat jeden z boćków uznał, że bezpieczniej będzie odlecieć. Może przesądny?



Gdzieś w tych okolicach wymyśliłem, że zamiast do Annopola powinienem pojechać do Kopca. W ten sposób skróciłbym sobie drogę i ominął centrum Annopola. I przypomniałem sobie o pysznych bułkach z pieczarkami. Ostatecznie więc pojechałem do Annopola. Dla bułki. A pomiędzy mną i bułką stanęły zakłady granulacji kości w Annopolu.



Od lat leży tam sterta nieprzerobionych kości.



Jadąc dalej mogłem podjechać do mogiły zbiorowej Żydów pomordowanych w Annopolu. Ale śnieg, błoto. Tak samo na cmentarzu żydowskim w Annopolu. Pojechałem więc do piekarni/cukierni. Po zjedzeniu bułki mogłem pognać z góry na most i na drugą stronę Wisły.



Gdybym pojechał przez Kopiec wyjechałbym właśnie w tym miejscu. Po przejechaniu przez most musiałem jeszcze przejechać ponad kilometr do zjazdu w stronę skarpy. A tam zobaczyłem wiele nowych rzeźb ustawionych przy Szlaku Artystycznym.



Więcej w galerii

Dojechałem do wsi Nowe i stamtąd ruszyłem do Lasocina. Nie udało mi się odnaleźć poszukiwanej kapliczki słupowej. Ale też nie szukałem dokładnie. Jeszcze może tam powrócę. Na razie chciałem jechać dalej omijając Ożarów. Ponieważ nie znam tych okolic wybrałem drogę na wyczucie. Pojechałem do Czchowa i dalej, do Wlonic. Tak dojechałem do końca asfaltu. W lecie może bym się zdecydował jechać dalej. Teraz to co jest trudno jest nazwać wiosną. Pojechałem więc w drugą stronę i dojechałem do Ożarowa, który chciałem ominąć. Tu na moment zatrzymałem się przy synagodze.



Synagoga tu była. Budynek przebudowano. Zupełnie zatracił swój dawny charakter. Może tylko to zamurowane okno jest ostatnim śladem?

Przez http://bikestats.pl naszło mnie by wyrobić na rowerze dobrą średnią prędkość. Ruszyłem więc ostro do Tarłowa. Droga gładka. Kiedyś gdy jeszcze była z głębokimi koleinami to jak pamiętam i pobocza i drzewa były przyprószone białym pyłem. Dziś to wygląda zupełnie inaczej. Można nie zauważyć jadąc przez las, że tuż obok jest duża cementownia.

W Tarłowie też podjechałem pod synagogę. A właściwie pod ruiny synagogi. Ktoś uszkodził ogrodzenie i nawet wszedłem do środka. Widać, że to teraz śmietnik i kibel. Nie wiadomo jak długo postoi. Szkoda.



Na cmentarz żydowski nie pojechałem. Ostatnio była tam tylko jedna macewa. Leżąca na ziemi i pozbawiona napisów. Teraz pewnie przysypana śniegiem. Kolejnym celem był Solec nad Wisłą. Ale nie chciałem tam jechać drogą krajową. Wolę boczkiem. Nad Wisłą przez Ciszyce (jest ich kilka). Zupełnie przypadkiem dokonałem odkrycia. Po otrzymaniu sporządzonego w 1938 roku wykazu cmentarzy wojennych w województwie kieleckim nie mogłem odnaleźć na mapach wsi Dorotka. A teraz przejeżdżałem obok niej. Chyba i tam się wybiorę jak już wszystko podeschnie i się ociepli.

Po przejechaniu przez rzekę Kamienną zatrzymałem się przy dużym opuszczonym budynku w Woli Pawłowskiej. Ściana boczna jest murowana. Być może była to szkoła. Żałuję, że nie obejrzałem sobie dawnej, drewnianej szkoły w Chrząchowie. Te drewniane budynki mają coś w sobie. Nie potrafię jednak powiedzieć co. Przyciągają uwagę.



Naprzeciwko drogi, którą dojechałem do Pawłowic była malutka, biała kapliczka z figurą św. Jana Nepomucena. Już jej nie ma. Figura może jest ta sama ale kapliczka jest już inna.



Wszędzie są jakieś zmiany. W samym Solcu też. Tamtejsza figura Nepomuka będzie miała nowe zadaszenie. Wcześniej było drewniane.



Z Solca mam już tylko około 40 km do Puław. Gnałem zerkając na licznik czy mam ładną średnią prędkość. Nigdy tak nie jeździłem. Zawsze dojeżdżałem z zapasem sił. Oszczędzałem. Tak na wszelki wypadek. W Borowcu miałem koledze zrobić zdjęcie domu za młynem nad Zwolenką. Nie zrobiłem. Za Janowcem, w Oblasach zjechałem z głównej drogi do Góry Puławskiej i pojechałem przez Wojszyn. Tu od lat stoi opuszczona szkoła. Jest w coraz gorszym stanie.



Dalej był Nasiłów i … opadłem z sił. Co mi po dobrej średniej prędkości jak w ten sposób nie jadę swoim tempem, nie zatrzymuję się gdy chcę odsapnąć czy zapalić? Odpuściłem robienie średniej i już powolutku pojechałem dalej do Puław. Być może byłem trochę wcześniej na miejscu ale chyba nie było warto. Nie jestem sportowcem. Lubię jazdę do celu. I tak już będzie za następnym razem. Ciekawe, że gdy już byłem w Wojszynie znów zrobiło się zimno, wiał wiatr i trochę zaczął prószyć śnieg. Zima. Mogłaby wreszcie odpuścić. Po suchych drogach jeździ się znacznie przyjemniej.

  • DST 187.77km
  • Czas 09:35
  • VAVG 19.59km/h
  • VMAX 46.69km/h
  • Temperatura 2.0°C
  • Sprzęt były Kross Trans Alp
  • Aktywność Jazda na rowerze

Komentarze
Jak już będzie zielono nie będzie straszne
trobal
- 20:22 wtorek, 23 kwietnia 2013 | linkuj
straszne jest to pierwsze zdjęcie
BARTEK501
- 20:13 wtorek, 23 kwietnia 2013 | linkuj
Dzięki ale złe warunki były chyba tylko od Karczmisk do Józefowa. Przynajmniej dla mnie były złe.
trobal
- 18:57 niedziela, 7 kwietnia 2013 | linkuj
Szacun za jazdę w takich warunkach.
kamiloslaw1987
- 18:35 niedziela, 7 kwietnia 2013 | linkuj
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa czaso
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]


Blogi rowerowe na www.bikestats.pl