Informacje

  • Wszystkie kilometry: 103464.51 km
  • Km w terenie: 357.00 km (0.35%)
  • Czas na rowerze: 262d 01h 52m
  • Prędkość średnia: 16.43 km/h
  • Suma w górę: 181173 m
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy trobal.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Niedziela, 18 grudnia 2016 Kategoria ponad 5 godzin

143

Wyjazd łączony. Zapowiadano gołoledź. Zakładałem, że będę jechał w stronę Puław ile się da, a jak już będzie ślisko wsiądę do pociągu. Błędnie założyłem, że po dojechaniu do Dęblina będzie już po gołoledzi.
Początek był całkiem udany. Dopiero za Karczewem dało się dostrzec, że to jednak zima. Tak już było na polach biało. Czasami i na jezdni. Dlatego na zakręcie w Brzezince o mały włos nie przytuliłem się do jezdni. Śnieg przykrył zamarzniętą kałużę. Jednak złapałem przyczepność i było mi trochę cieplej od adrenaliny. Jadąc do Osiecka obserwowałem nad kanałem parę czapli siwych. Uciekały przede mną i wciąż przede mną były. Skreśliłem je z listy ptaków inteligentnych. Ale sfotografować się nie dały.

Za Osieckiem jezdnia była polana solanką i posypana piachem. Szkoda mi w takich warunkach łańcucha ale... kropił deszcz. Na kierownicy powstała warstwa lodu. Podobnie wyglądały rękawy mojej kurtki - oblodzone. Sam też pewnie nieźle wyglądałem, bo ludzie na dworcu w Pilawie patrzyli na mnie jak na cudaka. W pociągu z brody zaczęła mi skapywać woda - brodę też miałem zamarzniętą.
W Dęblinie na widok rowerów (było ich kilka) pracownik sprzątający wagony zawołał: Będzie jazda figurowa! I miał rację. O ile po jezdni dawało się jechać bez gwałtownych ruchów to jazda po ścieżkach rowerowych była niemożliwa. Były pokryte gładkim jak szło lodem. Omijałem je. Droga przez Bobrowniki i Niebrzegów była przejezdna. Obawiałem się tego co będzie za Niebrzegowem, przed Gołębiem. Tam zwykle ani się nie odśnieża, ani nie posypuje. I było ślisko. Mimo tego i ten kawałek udało mi się przejechać. Przejazd z Gołębia do Puław to już był pryszcz ale pod samymi Puławami widziałem, że musiało być niedawno znacznie gorzej - widziałem wbity między drzewa, z półtora metra nad ziemią, samochód. Wypadł z zakrętu. Gdy przejeżdżałem, jego pasażerowie wspinali się po zboczu na drogę. Najwyraźniej nic się nikomu nie stało ale strachu się na pewno najedli. Zaraz sam też się go najadłem. Po skręceniu w Puławach w boczną drogę nie zauważyłem, że koła już nie dotykają asfaltu. Jechałem po lodzie i dotarło to do mnie dopiero gdy chciałem zakręcić. Najzwyczajniej "zaliczyłem glebę" i wjechałem na tyłku na środek skrzyżowania. Dalej nie było lepiej. Do centrum więcej szedłem niż jechałem.

Powrót do Dęblina nie był przyjemny. Nie chciałem jechać bocznymi drogami i musiałem znosić towarzystwo wielu samochodów. Na szczęście kierowcy zachowywali dystans. Na szczęście ponieważ na poboczu jeszcze był lód. W Warszawie luzik. Tak jakby tu nie było gołoledzi. A przecież widziałem...
https://www.endomondo.com/users/10143080/workouts/...
https://www.endomondo.com/users/10143080/workouts/...
https://www.endomondo.com/users/10143080/workouts/...


Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa wnosz
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]


Blogi rowerowe na www.bikestats.pl