Wpisy archiwalne w miesiącu
Marzec, 2017
Dystans całkowity: | 1289.90 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 71:29 |
Średnia prędkość: | 18.04 km/h |
Liczba aktywności: | 28 |
Średnio na aktywność: | 46.07 km i 2h 33m |
Więcej statystyk |
Czwartek, 9 marca 2017
Kategoria jazda dla pieniędzy
45
Dom praca. Praca dom. Jazda dla pieniędzy.
- DST 37.00km
- Czas 02:15
- VAVG 16.44km/h
- Sprzęt były Kross Trans Alp
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 8 marca 2017
Kategoria jazda dla pieniędzy
44
Dom praca. Praca dom. Jazda dla pieniędzy.
- DST 37.00km
- Czas 02:15
- VAVG 16.44km/h
- Sprzęt były Kross Trans Alp
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 7 marca 2017
Kategoria jazda dla pieniędzy
43
Dom praca. Praca dom. Jazda dla pieniędzy.
- DST 37.00km
- Czas 02:15
- VAVG 16.44km/h
- Sprzęt były Kross Trans Alp
- Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 6 marca 2017
Kategoria jazda dla pieniędzy
42
Nie wiem czy ma sens robienie wklejek dla jazdy z domu do pracy i z pracy do domu. Chyba odpuszczę sobie, a i tak zaraz muszę zmienić pracę. Jeszcze nie wiem na jaką inną ale chyba dobrze będzie coś bliżej domu albo chociaż bez tylu nadgodzin.
- DST 37.00km
- Czas 02:15
- VAVG 16.44km/h
- Sprzęt były Kross Trans Alp
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 5 marca 2017
Kategoria ponad 5 godzin
41
Tradycyjny wyjazd do Puław. Zaplanowany na sobotę, wyszedł w niedzielę. W sobotę... W sobotę nie jedna osoba rozpoczęła "sezon rowerowy". Były wręcz tłumy. Koniec ze swobodą na ścieżkach. Za to można pojechać dalej i jeszcze dalej. W sobotę przejechaliśmy 25 km ale nie rejestrowane więc nie wstawiam. Zdjęć też nie robiłem. W niedzielę moja Miła nie dałaby rady pojechać trasy Dęblin - Puławy - Dęblin. Jeszcze nie teraz. Pojechałem sam. Ale nie Dęblin - Puławy - Dęblin tylko Warszawa - Puławy - Dęblin. Może byłoby i w obie strony na dwóch kołach ale jeszcze za krótki dzień i wiatr... Wiatr nie chciał na początku pomagać.
Ale zacznę od rana. Wyprowadzając przed wyjazdem psy cieszyłem się, że będę miał "z wiatrem". Tak dmuchało jak chciałem. Ale między blokami jest inaczej. Wiatr kręci jak chce. Na ścieżce rowerowej wzdłuż Wału Miedzeszyńskiego poczułem, że się pomyliłem. Wiatr nie chciał pomagać. I nawet trochę przeszkadzał. Pozwoliłem sobie zrobić zdjęcie domkowi w Falenicy. Nie jest szczególnie piękny i po zastanowieniu doszedłem do wniosku, że mi on po prostu trochę przypomina dom kockiego rabina z wieżyczką w której miał spędzić parę lat życia.

Chociaż wolę jeździć w soboty to niedziela też ma jakieś plusy. Po sobotniej jeździe mam niedzielę na odpoczynek. Za to w niedzielę mam znacznie mniejszy ruch na drogach. Mogłem więc bezstresowo pojechać z Otwocka do Karczewa. Wcześniej nawet się zastanawiałem czy nie pojechać inną drogą. Tą jeździłem ostatnio jesienią. A wieloma innymi wcześniej. Ale jesienią jeździłem tą drogą ponieważ jest najkrótsza, a dzień był krótki. I teraz też jeszcze jest krótki. To nawet jeszcze nie wiosna. Nie ma świeżej zieleni.

Łyso jest. Podobno w TV mówiono, że przyleciały bociany. Może przyleciały do TV. Nie widziałem ani jednego boćka. Owszem. Są szpaki. Drą się też inne ptaki, których nie zidentyfikowałem. Widziałem tylko sylwetkę na szczycie drzewa ptaka mniejszego od gawrona i głos nieco przypominający głośny śmiech. Zimą albo siedział cicho albo go nie było. Tylko co to za wiosna jak stawy jeszcze nie uwolniły się od lodu. Ledwo jest gdzie zamoczyć kuper.

No i to jest niedziela. W Mariańskim Porzeczu jeszcze miałem szczęście. Jeszcze trwało nabożeństwo.

Ale jak dojeżdżając do Maciejowic trafiłem na moment tuż po nabożeństwie to już fajnie nie było. Jest jednak pewien znak, że to już wiosna. Motocykle. Motocykliści są wszędzie. Silniki motocykli rozwalają swoim rykiem uszy i głowy. Ten potworny ryk generują samce by zwrócić na siebie uwagę samic. Ot technika w służbie przyrody. Koszmar z którym trzeba jakoś żyć.
W Maciejowicach niewiele zmian. Odkąd wymieniono stylowe okna w ratuszu na okna praktyczne, a wcześniej walczono z kocimi łbami na rynku już chyba nie ma co łatwo zepsuć.

Parę kilometrów za Maciejowicami wiatr zaczął mi pomagać. To było miłe. Aż się nie chciało zatrzymywać. Co prawda między Paprotnią i Długowolą wymieniono nawierzchnię i teraz jest pobocze niżej i nie ma dziur to jednak stwierdzam, że walec drogowy, który tu jeździł musiał mieć scentrowane koło. Trochę przez to trzęsie, a gdy się jedzie "z wiatrem" trzęsie bardziej ;-)
Przy wylocie z Dęblina trafiłem na opuszczony szlaban na przejeździe kolejowym. Zamiast cierpliwie czekać podjechałem pod Bramę Lubelską cytadeli.

I przypomniałem sobie, że to tutaj był obóz filtracyjny do którego trafiali wracający z sowieckiej niewoli po wojnie polsko - bolszewickiej. Polecam "Ochotnika" Stanisława Bohdanowicza.
W Gołębiu także jeszcze stawy nie rozmarzły.

i zaraz były Puławy.
Wracać postanowiłem przez lasy. Ale najpierw odkryłem, że prace nad drugą nitką obwodnicy Puław trwają nie tylko przy starej ścieżce rowerowej. Drzewa wycięto i gdzieś pojechały. Karcze zwieziono w jedno miejsce. To nie "efekt Szyszki". To tylko budowa drogi i karcze z zeszłego roku. Na zdjęciu tylko szczyt długiego wału.

A dalej już droga obok kopalni piachy

Tak jechałem w stronę Niebrzegowa. Po drodze mijałem dzieci na deskach i rowerach. Jeźdźca na czarnym koniu i ... gościa w bieliźnie który nie doszedł do sklepu po piwo.

I droga którą dawno nie jechałem. Od paru lat jest mi nie "po drodze". Dzisiaj jednak nią pojechałem nadkładając drogi. Miałem czas do odjazdu pociągu więc sobie pozwoliłem...

Końcówka już w nocy
Ale zacznę od rana. Wyprowadzając przed wyjazdem psy cieszyłem się, że będę miał "z wiatrem". Tak dmuchało jak chciałem. Ale między blokami jest inaczej. Wiatr kręci jak chce. Na ścieżce rowerowej wzdłuż Wału Miedzeszyńskiego poczułem, że się pomyliłem. Wiatr nie chciał pomagać. I nawet trochę przeszkadzał. Pozwoliłem sobie zrobić zdjęcie domkowi w Falenicy. Nie jest szczególnie piękny i po zastanowieniu doszedłem do wniosku, że mi on po prostu trochę przypomina dom kockiego rabina z wieżyczką w której miał spędzić parę lat życia.

Chociaż wolę jeździć w soboty to niedziela też ma jakieś plusy. Po sobotniej jeździe mam niedzielę na odpoczynek. Za to w niedzielę mam znacznie mniejszy ruch na drogach. Mogłem więc bezstresowo pojechać z Otwocka do Karczewa. Wcześniej nawet się zastanawiałem czy nie pojechać inną drogą. Tą jeździłem ostatnio jesienią. A wieloma innymi wcześniej. Ale jesienią jeździłem tą drogą ponieważ jest najkrótsza, a dzień był krótki. I teraz też jeszcze jest krótki. To nawet jeszcze nie wiosna. Nie ma świeżej zieleni.

Łyso jest. Podobno w TV mówiono, że przyleciały bociany. Może przyleciały do TV. Nie widziałem ani jednego boćka. Owszem. Są szpaki. Drą się też inne ptaki, których nie zidentyfikowałem. Widziałem tylko sylwetkę na szczycie drzewa ptaka mniejszego od gawrona i głos nieco przypominający głośny śmiech. Zimą albo siedział cicho albo go nie było. Tylko co to za wiosna jak stawy jeszcze nie uwolniły się od lodu. Ledwo jest gdzie zamoczyć kuper.

No i to jest niedziela. W Mariańskim Porzeczu jeszcze miałem szczęście. Jeszcze trwało nabożeństwo.

Ale jak dojeżdżając do Maciejowic trafiłem na moment tuż po nabożeństwie to już fajnie nie było. Jest jednak pewien znak, że to już wiosna. Motocykle. Motocykliści są wszędzie. Silniki motocykli rozwalają swoim rykiem uszy i głowy. Ten potworny ryk generują samce by zwrócić na siebie uwagę samic. Ot technika w służbie przyrody. Koszmar z którym trzeba jakoś żyć.
W Maciejowicach niewiele zmian. Odkąd wymieniono stylowe okna w ratuszu na okna praktyczne, a wcześniej walczono z kocimi łbami na rynku już chyba nie ma co łatwo zepsuć.

Parę kilometrów za Maciejowicami wiatr zaczął mi pomagać. To było miłe. Aż się nie chciało zatrzymywać. Co prawda między Paprotnią i Długowolą wymieniono nawierzchnię i teraz jest pobocze niżej i nie ma dziur to jednak stwierdzam, że walec drogowy, który tu jeździł musiał mieć scentrowane koło. Trochę przez to trzęsie, a gdy się jedzie "z wiatrem" trzęsie bardziej ;-)
Przy wylocie z Dęblina trafiłem na opuszczony szlaban na przejeździe kolejowym. Zamiast cierpliwie czekać podjechałem pod Bramę Lubelską cytadeli.

I przypomniałem sobie, że to tutaj był obóz filtracyjny do którego trafiali wracający z sowieckiej niewoli po wojnie polsko - bolszewickiej. Polecam "Ochotnika" Stanisława Bohdanowicza.
W Gołębiu także jeszcze stawy nie rozmarzły.

i zaraz były Puławy.
Wracać postanowiłem przez lasy. Ale najpierw odkryłem, że prace nad drugą nitką obwodnicy Puław trwają nie tylko przy starej ścieżce rowerowej. Drzewa wycięto i gdzieś pojechały. Karcze zwieziono w jedno miejsce. To nie "efekt Szyszki". To tylko budowa drogi i karcze z zeszłego roku. Na zdjęciu tylko szczyt długiego wału.

A dalej już droga obok kopalni piachy

Tak jechałem w stronę Niebrzegowa. Po drodze mijałem dzieci na deskach i rowerach. Jeźdźca na czarnym koniu i ... gościa w bieliźnie który nie doszedł do sklepu po piwo.

I droga którą dawno nie jechałem. Od paru lat jest mi nie "po drodze". Dzisiaj jednak nią pojechałem nadkładając drogi. Miałem czas do odjazdu pociągu więc sobie pozwoliłem...

Końcówka już w nocy
- DST 178.20km
- Czas 08:24
- VAVG 21.21km/h
- Sprzęt były Kross Trans Alp
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 3 marca 2017
Kategoria jazda dla pieniędzy
40
Już wszystko działa. Telefon jak nowy. Jego bateria też. Nic tylko jeździć.
- DST 40.00km
- Czas 02:23
- VAVG 16.78km/h
- Sprzęt były Kross Trans Alp
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 2 marca 2017
Kategoria jazda dla pieniędzy
39
Bez rejestracji. Dla pieniędzy. I wciąż wkurzony na telefon bez gps.
- DST 33.00km
- Czas 02:00
- VAVG 16.50km/h
- Sprzęt były Kross Trans Alp
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 1 marca 2017
Kategoria jazda dla pieniędzy
38
Bez rejestracji. Dom praca. Praca dom. Jazda dla pieniędzy.
- DST 33.00km
- Czas 02:00
- VAVG 16.50km/h
- Sprzęt były Kross Trans Alp
- Aktywność Jazda na rowerze